Komentarze: 4
A więc postanowione.
Od dzisiaj wierzę w Boga. Tak dla zdrowia. Dwa razy dziennie po 20 min.
...
A więc postanowione.
Od dzisiaj wierzę w Boga. Tak dla zdrowia. Dwa razy dziennie po 20 min.
...
No i węgiel w piwnicy. Czeka na zimowy holokaust. Kremacja 4,5 tony potrwa kilka miesięcy. Najważniejsze jest jednak to, jak mawiał pewien śląski poeta okresu średniowiecza - Roman K., że ciało zwyziężyło.
a ja śpiewam i tańczę
i wpierdalam szarańcze
i cole jeszcze pije
i czekam na zakwasy
Dzisiaj rano gdy wracaliśmy z Jacem z imprezy (bardzo udanej notabene) przysiadł się do mnie gej. Położył rękę na mojej nodze. Koleś przeciętny. Podpity. Ja w sposób całkowicie asertywny poprosiłem go o zabranie ręki. Zwróciłem się do nie niego słowami: „weź kurwa tą rękę, bo Cię zajebię”. Nie czułem złości, czy agresji. Po prostu chciałem, żeby przekaz był jasny. Zacząłem z tym kolesiem rozmawiać. Spokojnie. Być może trochę sarkastycznie. Pytałem go, czemu se faceta nie znajdzie. Teraz jest wiele możliwości. Internet, pisemka branżowe, gej kluby. Pewnie dostał już nie raz po pysku za takie akcje. Zrobiło mi się żal człowieka. Samotny, nieszczęśliwy i zagubiony koleś. Co ciekawe, gość całe 40 min. rozmowy szedł w zaparte. Mówił, że ma żonę i dzieci. Kłamał. Nie miał nawet obrączki. Więc ja nawijałem o jego gejostwie, o tym, żeby się nie wstydził i żeby w jakiś cywilizowany sposób się w związku z tym zachowywał, a koleś cały czas zaprzeczał. Gdy dojechaliśmy do mojej stacji pożegnałem się z kolesiem, życzyłem mu powodzenia i zacząłem się zbierać. I tutaj zonk – facet zaczął mnie całować po ręce. Nie obleśnie czy coś, ale z wdzięcznością. Tak jak czasami całujemy kogoś po ręce, gdy ten ktoś odda nam wielką przysługę. Przynajmniej ja to tak odebrałem, a to że nie było tam kontekstu seksualnego, to jestem pewien.
jak narazie jesień przychodzi mi nad wyraz łatwo i ne zapowiada się, żeby miało się to zmienić. chyba jednak jest to naturalny czas dla mnie. nie ma nieznośnych upałów ani mrozów nie do wytrzymania. w końcu niedługo się urodzę...
(...) Kiedy zaś tracimy otwartość, wracamy na twardy grunt naszej własnej tożsamości i ulegamy narkotykowi argumentowania, kłótni i dowodzenia racji. Wypadamy ze stanu miłości. Kiedy wpadamy w stan miłości, zaczynamy postrzegać nieco własny aspekt mądrości lub metody. Jeśli jednak owa magia traci na sile /a ma to miejsce wtedy/ gdy partnerzy przyzwyczajają się do siebie, lub po prostu zaczynają uważać swój związek za oczywistość i niegdyś zakochani stwierdzają, że są z jakimś mężczyzną czy kobietą - ze wszystkimi tymi, przeróżnie skomplikowanymi problemami, jakie to ze sobą niesie. Partnerzy albo pozostają wówczas ze sobą, ponieważ potrzebują bezpieczeństwa, albo też rozstają się, aby ponownie przeżyć /z kimś innym/ nyam zakochania się. Oba te sposoby na życie są neurotyczne (...)