Komentarze: 4
Dzisiaj rano gdy wracaliśmy z Jacem z imprezy (bardzo udanej notabene) przysiadł się do mnie gej. Położył rękę na mojej nodze. Koleś przeciętny. Podpity. Ja w sposób całkowicie asertywny poprosiłem go o zabranie ręki. Zwróciłem się do nie niego słowami: „weź kurwa tą rękę, bo Cię zajebię”. Nie czułem złości, czy agresji. Po prostu chciałem, żeby przekaz był jasny. Zacząłem z tym kolesiem rozmawiać. Spokojnie. Być może trochę sarkastycznie. Pytałem go, czemu se faceta nie znajdzie. Teraz jest wiele możliwości. Internet, pisemka branżowe, gej kluby. Pewnie dostał już nie raz po pysku za takie akcje. Zrobiło mi się żal człowieka. Samotny, nieszczęśliwy i zagubiony koleś. Co ciekawe, gość całe 40 min. rozmowy szedł w zaparte. Mówił, że ma żonę i dzieci. Kłamał. Nie miał nawet obrączki. Więc ja nawijałem o jego gejostwie, o tym, żeby się nie wstydził i żeby w jakiś cywilizowany sposób się w związku z tym zachowywał, a koleś cały czas zaprzeczał. Gdy dojechaliśmy do mojej stacji pożegnałem się z kolesiem, życzyłem mu powodzenia i zacząłem się zbierać. I tutaj zonk – facet zaczął mnie całować po ręce. Nie obleśnie czy coś, ale z wdzięcznością. Tak jak czasami całujemy kogoś po ręce, gdy ten ktoś odda nam wielką przysługę. Przynajmniej ja to tak odebrałem, a to że nie było tam kontekstu seksualnego, to jestem pewien.