Komentarze: 2
Opowiadałem ci o facecie, który nauczył się mówić dupą?
Ruszał całym brzuchem, a pierdnięcia układały się w słowa.
Pierwszy raz w życiu słyszałem taki dżwięk, gęsty i bulgoczący,
dźwięk, który ma zapach. Facet pracował podczas karnawału,
początkowo brali go za nowatorskiego brzuchomówcę.
Po pewnym czasie dupa zaczęła mówić sama.
Występował bez przygotowania, a dupa podrzucała mu dowcipy.
Potem wyrosły jej wokół ząbkowane, zgrzytające haczyki i zaczęła jeść.
Facet najpierw się ucieszył i włączył to do numeru,
ale dupa wygryzała mu dziurę w spodniach i rozgadywała się na ulicy.
Krzyczała, że żąda równych praw.
Upijała się na smutno, płakała - żenada.
Chciała, żeby ją całować, jak usta.
W końcu gadała całe dnie i noce, facet wrzeszczał, żeby się zamknęła.
Walił ją pięścią, wtykał świeczki, ale wszystko na nic,
wreszcie dupa powiedziała:
"To ty masz się zamknąć, nie potrzebujemy cię już.
Potrafię mówić, jeść i srać”
Facet zaczął budzić się rano z galaretą przypominającą skrzek na ustach.
Zeskrobywał ją z twarzy, ale kleiła się do palców i rozrastała się tam.
Wreszcie usta mu zarosły.
I automatycznie zamarła cała głowa, prócz oczu.
Tylko tego dupa nie umiała - widzieć. Potrzebowała oczu.
Połączenia nerwowe zablokowały się i zanikły,
mózg nie mógł już wysyłać poleceń.
Był uwięziony w czaszce, odcięty.
Jakiś czas z oczu wyzierało nieme, beznadziejne cierpienie mózgu,
który w końcu pewnie zamarł, bo oczy zgasły.
Potem miały tyle wyrazu, co oczy kraba na słupkach.