Bez tytułu
Komentarze: 4
Wróciłem. Nowe buty zdały egzamin w górach. Lekkie otarcia na piętach. Spodziewałem się, że będzie gorzej z moimi nogami. Choć do końca nie jest dobrze, bo boli mnie lewa pachwina i nie wiem z czego. Ale walę to. Będę się martwił jutro jeśli jeszcze będzie boleć. Pogoda dopisała. Lepszej sobie nie wyobrażam na jesienny wyjazd w Tatry. Rano owszem piździło. Pojechałem z kuzynem. Bałem się, że będzie drętwo, bo nasza ostatnia wizyta w barze skończyła się dziwnym klimatem. Ale okazało się, że było zajebiście pozytywnie. Było kupa śmiechu i pełny luz. Weszliśmy sobie spokojnym tempem na górkę o nazwie - Grześ. Tatry Zachodnie. Piękna pogoda, czyściutkie niebo, wspaniały las. Na szczycie nie wytrzymałem i ściągnąłem koszulkę żeby opalić nieco moje blade ciałko. Było naprawdę ciepło. Widzieliśmy orły. Potem zejście do schroniska, piwko i do chaty. Czuję, że się troche opaliłem na twarzy ale nie chce mi się iść do lutra, żeby sprawdzić. Żałujcie moi drodzy, że was tam nie było :)
Przy okazji. Przytyłem. Waże już 73 kg. Muszę uważać, bo wyrośnie mi beerceps.
Dodaj komentarz