Komentarze: 7
No i jestem z powrotem :)
Dziękuję serdecznie wszystkim za miłe słowa przed wyjazdem :)
Jeden z punktów mojego planu (patrz tytuł poprzedniego wpisu ;) ) się nie powiódł – nie było środków zmieniających świadomość :) I w sumie to się z tego cieszę. Będę zdrowszy.
Bałtyk jesienią. Mieliśmy szczęście, że w sobotę było bezchmurnie, bo Bałtyk jesienią to widok przepiękny. Nie ma co opowiadać, trzeba tam być. Poza tym spotkaliśmy najdziwaczniejsze i najładniejsze drzew, jakie do tej pory widziałem. Iście bajkowy kształt.
Jeśli chodzi o koncerty, to bez dwóch zdań – Yat-kcha dał najlepszy koncert na festiwalu i chyba jeden z ciekawszych koncertów w moim życiu. Wyszalałem się pod sceną, że aż miło. Potem poszliśmy pogadać z basistą (murzyn prosto z Syberii ;) ). Okazał się wspaniałym, otwartym i serdecznym człowiekiem. Fajnie że są jeszcze tacy ludzie :)
Przypadkowo okazało się, że w poniedziałek miał być koncert zespołu Robotobibok, więc też go zaliczyliśmy.
Pociąg powrotny mieliśmy o godz. 04.11 we wtorek. Nie mieliśmy gdzie kimać a nie uśmiechało nam się siedzieć na dworcu PKP przez 5 godzin. Zapytałem więc poznanego w klubie Ucho kolegę, czy nie zna jakichś miejsc w Gdyni gdzie można przesiedzieć o takiej porze. Porozmawiał z szefem, który bez problemu zgodził się, żebyśmy przenocowali w klubie. Po 03.00 wypuścił nas ochroniarz.
Wyjazd więc obfitował w nowe znajomości z wspaniałymi i życzliwymi ludźmi, genialną muzykę, spoooooro alkoholu, gorące noce i nie tylko noce ;)
Akumulatory naładowane na jakiś czas :D